Kilka dni temu poprosiłam o Wasze wspomienia związane z Mamą i rowerem. Przyznam, że wzruszyliśmy się czytając je. Dzisiaj dzielimy się nimi z Wami wszystkimi, mam nadzieję, że te historie przypomną wszystkim fantastyczne chwile spędzone na rowerze z mamą. Gratuluję jednocześnie Czesławie, której historię postanowiliśmy nagrodzić prezentem dla Mamy - zestawem złożonym z wkładu do koszyka i pokrowca na siodełko 2w1 Retro Roses. Mam nadzieję, że prezent sprawi wiele radości :)
Tymczasem, miłego czytania.
Moja mama to z pewnością #rowerowamama. To zdjęcie zrobione przez fotografa w czasie pleneru w Trzebiatowie wisi w naszym salonie od kilku lat. Fotograf uznał, że mama jest kwintesencją małego nadmorskiego miasteczka lat 90. Nie pamiętam wprawdzie tego konkretnego popołudnia, ale pamiętam wiele innych dni - poranków i popołudni właśnie. Rano ja wsiadałam na swój mały rowerek, mama pakowała brata i siostrę na swoją damkę (siostrzyczka siadała w foteliku na bagażniku, brat na siodełku) i ruszaliśmy w drogę przez park do pobliskiego przedszkola. Mama prowadziła rower z maluchami, a ja pedałowałam dziarsko obok. W przedszkolu zostawał Piotruś z Marzenką i mój rowerek, a ja zajmowałam miejsce w foteliku (mama dbała o bezpieczeństwo, żadnego wożenia dzieci na bagażniku z kocem, musiał być specjalny fotelik). Jechałyśmy do szkoły, w której mama pracowała, a ja się uczyłam. Na kolanach trzymałam czerwony plecak z Kubusiem Puchatkiem, a mama przemierzała te kilka kilometrów przez nasze małe miasteczko do szkoły po drugiej jego stronie. Do dziś zresztą jeździ tam rowerem niezależnie od pogody. Czasem tylko zmienia rowery - latem wsiada na szosówkę z zielonymi oponami, zimą pokonuje trasę białą trekkingową damką. - Czesława
Tyle już lat minęło, a wspomnienia wciąż żywe i łezka się w oku kręci. Rower, mój pierwszy rower. Zbierałam na niego długo, do zielonej skarbonki-sejfu chowałam każdy grosz który znalazłam i który dostałam, głównie od cioci z Chicago za laurki wysyłane z każdej okazji. I pieniądze z SKO. Teraz dzieci już nie wiedzą co to, ale ja znów uśmiecham się do moich wspomnień o niebieskiej książeczce noszonej w piórniku i kolejce do wychowawczyni przed rozpoczęciem lekcji. Wreszcie nadszedł upragniony dzień, kiedy wybrałam całą kwotę z SKO, opróżniłam skarbonkę i wraz z mamą poszłyśmy do sklepu rowerowego. To było w Szczecinie, lata 80. Stał tam i czekał na mnie. Rower salto, niebieski z białym siodełkiem, piękny, wyjątkowy, mój. O taki http://inprl.pl/relikt/718/ Tej dumy kiedy z mamą i rowerem wracałam do domu nie zapomnę nigdy. I pomyśleć że teraz by mnie pewnie na takim wyśmiano. - Ania
Dokładnie 1.września 2013 roku spotkaliśmy się z znajomymi pojeździć na naszych zabytkowych rowerkach , czekaliśmy na resztę grupy na ławce ,moja Mama będąc na spacerze z moją siostrą podeszła do nas porozmawiać , spodobał jej się pewien rower i to nie byle jaki , bo wczesno-powojenny Polski rower MEWA , Mamie tak się spodobał,iż zachciała się nim przejechać - i tak po raz pierwszy w moim już trochę trwającym życiu miałem przyjemność ujrzeć moją Mamę na rowerze - Radość i duma w oczach Syna wielka- Michał
Pomarańczowy BMX z białymi chwytami. Białe siodełko, dwa dodatkowe kółka. Pierwsze wyjście za bramkę. Droga pod górkę w stronę Wolińskiego Parku Narodowego. Jesteśmy z Mamą na szczycie. Dopina mi ochraniacze i kask. Biegnie ze mną trzymając za uchwyt. Nagle wpadam w drzewo. Mamo? Gdzie jesteś? Poprawiam sukienkę, dalej jadę sama. Pierwszy raz. Każdy następny już z Mamą na rowerze obok. Każdej wiosny, każdego lata. Dzisiaj jeździmy nadal, niestety często same, mieszkając daleko od siebie. Pomarańczowy BMX nadal stoi w domu. Przypomina o pierwszych krokach. "Nie przeszkodą jest pusty bak. Gdy kogoś szczerze kochasz, nawet rowerem do niego dotrzesz. " - Justyna
Moje wspomnienie nie ma lat kilka, minęła bowiem od niego chwilka. Wraz z mą mamusią podczas spaceru, Ja zapragnęłam dosiąść roweru, a że do domu było daleko postanowiłam wsiąść na cudzego. Rowery już mamy wypożyczone, a mama mówi : ''jesteśmy szalone!'' . Jedziemy przed siebie tak roześmiane, wspaniale jest widzieć szczęśliwa mamę... Tak jeździłysmy po mieście bez celu, mama nie chciała zeskoczyć z roweru... Nie patrząc nawet, która godzina w domu szukała nas cała rodzina.. A moja mama kiedy wróciła to stary rower wnet odkurzyła. Odtąd rowery pokochałyśmy i jeszcze bardziej się zbliżyłyśmy. Kocham tak bardzo moją mamusię za jej wspaniała szalona duszę - Sonia
Kiedy bylam mała moja mama nie mogła zaporowdzić mnie do sali zabaw czy zawieźć samochodem na wycieczkę za miasto. Rozrywka dla dzieci była ograniczona, a samochód miał mało kto. Dzieci bawily się gownie na podwórkach,trzepakach. Moja mama miała na wspólne spędzanie czasu inny pomysł.Jako że mieszkałśmy wtedy w małym miasteczku, mama postanowiła sama wyjąść przygodom na przeciw.Każdej soboty szykowałyśmy rano koszyk- ona ze smakołykami, ja z zabawkami i koc i ruszałyśmy w drogę na rowerach. Wkoło było sporo lasów i pól więc bez problemu znajdowałyśmy super miejsce do zabawy.Robiłyśmy pikniki, nieraz rozpalałyśmy ognisko, ziwdzałyśmy okolice, poznawałyśmy różne rośliny i ptaki. To był nasz czas. Minęo tyle lat a ja wciąż wspominam nasze wypady i już planuję kolejne...tym razem z moimi córkami. - Marta
Moje wspomnienie z mama i rowerem... był jeszcze brat Emoticono smile Także jeden rower, jeden kierowca roweru i dwoje pasażerów. Ja na bagażniku, brat w krzesełku na kierownicy . I tak jeździliśmy na działkę z mamą. 30 lat temu była to chyba jedna z najpopularniejszych atrakcji. teraz jak patrze na to z perspektywy tego, że sama jestem mamą i wożę synka w krzesełku, to podziwiam moją mamę, że miała siły i chęci, aby sama z dwójka dzieci, starą kozą jeździć za miasto na działkę. Tam pracować, a później powrót z marudzącymi dzieciakami. Godne podziwu. Wielkie brawa się należą mojej mamie - Monika
W byciu mam najfajniejsze jest to, że można być wróżką, która za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wyczarowuje dzieciom baśniowy świat. Nie potrzeba tu wcale drogich przedmiotów, wystarczy wyobraźnia i zwykłe przedmioty dnia codziennego by wyruszyć do świata bajek i niesamowitych przygód. Bycie mamą to przygoda sama w sobie, każdy dzień jest inny i niesie nowe wyzwania a tylko od nas zależy jak rozwinie się fabuła. Moim najpiękniejszym wspomnieniem z dzieciństwa związanym z mamą są chwile gdy "razem wyruszałyśmy w świat na rowerach". To oczywiście były zwykłe wycieczki do lasu ale mama potrafiła stworzyć wokół tych wycieczek taką aurę, że zawsze czułam się tak jak byśmy wyruszały w nieznane, ku przygodzie, do baśniowej krainy. To były niesamowite przeżycia i najpiękniej spędzony czas z mamą na łonie natury. Pakowałyśmy plecaki i wyruszałyśmy - ku przygodzie... - Ania
Moja mama własnie taka jest teraz ma już 59 lat i ostatnio wzięła udział w rajdzie rowerowym do Ponikły z Białegostoku. A kiedyś jak byłam mała jeździła ze mną na wycieczki rowerowe składakami Jubilat och jeździło się na wieś po mleczko od krowy, czy też na maliny. Pamiętam jak kiedyś gdy miałam 8 lat moja mama na rowerze przewoziła fotel przez pół miasta z doczepionym wózkiem. wszystko przez przeprowadzkę !! hmm... wspomnienia jak żywe szczere i prawdziwe. Kocham moją mamę. Pozdrawiam serdecznie. (tutaj jest zdjęcie mojej mamy uczestniczącej w rajdzie.) - Barbara
Moja mama to typowa rowerzystka, od 40 lat nie schodzi z roweru prawka nie ma, do pracy jeżdzi rowerem, w pracy jeżdzi rowerem, po pracy jeżdzi rowerem. 12 miesięcy w roku, bez względu na pogodę. I mówi, że bez roweru nie wyobraża sobie życia. A kiedy przez chwilę zdrowie podupadło na kilka dni, to pedałowała w domu. Bo tak na marginesie dodam, ze przez te 40 lat pracy była tylko RAZ na zwolnieniu przez 3 dni kiedy był mus konieczny. A moje wspomniania? Wstyd, bo ja z kolei w porównaniu do mamy to mało rowerowa. Jedynie z dzieciństwa mi się tak bardzo bardzo wyryło w pamięci... To było lato. Całą rodziną jak co kilka dni wybraliśmy się rowerami do lasu. Ja, o 6 lat starszy brat, mama i tato. Kilka km w jedną stronę. Najczęściej to była niedziela, bo oboje rodziców w domu. Kiedy już wracaliśmy pogoda nagle zaczęła się zmieniać, więc już pedałowaliśmy ile sił w nogach. Wpadliśmy na podwórko w ostatniej chwili, postawiliśmy rowery i ja - kilkuletnia wtedy, uciekłam pod starą gruszę. Mama krzyknęła, że w burzę nie chowa się pod drzewami, bym do domu biegła. W tym czasie moj brat wrócił do swojego roweru, by z bagażnika zabrać bluzę. Pociągnął ją w momencie kiedy ja przebiegałam obok. Rower przewrócił się prosto na moje nogi, dokładnie na stopy. Krzyk, płacz i co tylko Palce spuchnięte. Mieliśmy we wsi obok tzw. znachora. Czas to był, że auto mało kto miał, ale mama w tą burzę biegała i szukała, kto mnie do tegoż zawiezie. Znalazła. Pojechaliśmy. Pan, lat miał wtedy ze 100 wział moje maluteńkie paluszki stóp w swoje wielkie dłonie i zaczął nastawiać, bo okazało się, że są połamane. A mama mnie trzymała i tak bardzo mocno przytulała.... a później jakiś czas musiała nosić na rękach, bo chodzić nie mogłam i przekonywać do roweru... i do brata i to tak na prawdę najbardziej wyryte w mojej pamięci wspomnienie związane z rowerem i mamą... I chyba mojej mamy też Bo często wspomina ten dzień, kiedy przyjedzie do mnie swoją bordową strzałą taka z niej #rowerowamama· - Ewa
Rower to zwykle atrybut tatusiów, którzy montują i demontują (kiedy przyjdzie pora) dodatkowe kółka, biegają z przyczepionym do naszego "pojazdu" kijkiem i puszczają nas w świat kiedy przyjdzie pora! W moim przypadku było standardowo... Przygoda z mamą zaczęła się trochę później, a właściwie całkiem niedawno. Po fazie mojego dorastania i całkowitego niezrozumienia siebie nawzajem nagle odkryłyśmy ROWER! Niby odkrycie raczej średnie, bo każdy rower zna i każda z nas go używała. Odkryłyśmy jednak coś więcej - babski czas na wycieczkach, zwiedzaniu okolicy i piknikowaniu. Koniec czasu buntu, czas na rower i wspólne zrozumienie! - Ag
Ja mam bardzo aktualne wspomnienie. Moja Mama doskonale wie jak bardzo lubię rowery. Więc z ostatniej wycieczki do Holandii przywiozła mi specjalnie całą masę zdjęć z rowerami! Najlepszy prezent - blogerka Love Krowe
Jestem rowerową mamą i woziłam moje dzieci na rowerze, dwoje jednocześnie. Jedno z przodu (dziś na 15 lat), a drugie z tyłu (dziś ma 12). Nauczyła mnie tego moja koleżanka, mieszkająca wówczas w Holandii. Okazało się, że to był bardzo wygodny sposób podróżowania po Warszawie. Tak oczywisty, że nawet nie zrobiłam zdjęcia. - Aleksandra
Moja mama mnie nie wozilam rowerem ponieważ kiedyś się strasznie bała, za to teraz się przekonała do roweru i wozi moje:) kupiła przyczepkę i jeździ:) Ja wożę moją dwójkę w przyczepce i mam nadzieję, że kiedyś to będą dobrze wspominać:) - Weronika
Kiedyś mama wiozła mnie rowerem pod warszawą , jechałam na bagażniku i wkręciłam sobie stopę w szprychy, jak zwykle pierdoła ze mnie od dziecka, ale mama pocałowała w nóżkę i uratowała sytuacje - Asia
Ta jaaak!!! Pewnie, że woziła - najpierw w koszyku wiklinowym na kierownicy, później na bagażniku.
I to oczywiście ONA nauczyła mnie jeździć na rowerze - największa radocha była kiedy dzięki mamie udało mi się pocisnąć na pomarańczowej "UKRAINIE" mojego dziadka (bezcenne wspomnienia) - Aneta
Kiedy byłam mała (do 1 roku życia) moi rodzice mieli ogromny problem z tym, że nie spałam. Jednak szybko okazało się, że rowerowe "kiwanie" sprawia, że odchodzę w ciągu kilkunastu sekund. Mama zamontowała fotelik na swoim rowerze i codziennie robiłyśmy kilkunastu kilometrowe wycieczki, dzięki czemu mogła odpocząć od mojego płaczu, czerpiąc jednocześnie radość z jazdy i poznając okolice. Później mama kupiła mi mały rowerek i jeździłam nim po domu (do dzisiaj mi nikt nie wierzy, że miałam zaledwie 18 miesięcy jak nauczyłam się jeździć na dwóch kółkach). Dzięki pasji mojej mamy sama zakochałam się w rowerze i chciałabym móc jej to udowodnić. Robię codziennie po kilkanaście- kilkadziesiąt kilometrów, a dzięki rowerowi udało mi się bardzo szybko powrócić do zdrowia po ciężkiej chorobie (nawet mój lekarz był w szoku i mówił: "Michalina, widziałem cię na rowerze!". To wszystko dzięki mojej mamie i temu, że pozwoliła mi pokochać rower. - Michalina
Woziła mnie moja mama i babcia, woze i ja. Mój synek Staś uważa jazdę rowerem jak coś oczywistego - Aneta
Kiedy byłam mała, coś takiego jak foteliki dla dzieci nie było jeszcze znane. Ale to i tak nie przeszkadzało moim rodzicom przewozić mnie rowerem. Wozili mnie po mieście zarówno mama, jak i tata, każde na swój sposób. U mamy zawsze jechałam na bagażniku składaka, trzymając się siodełka. Tata natomiast sadzał mnie z przodu na ramie. Nie bałam się, a wręcz przeciwnie, uwielbiałam takie przejażdżki. Najbardziej lubiłam wracać z mamą z działki, bo był zjeżdżało się z górki, a po drodze było dużo ładnych ogrodów. - Joanna
Jak mialam 4 latka moja mama byla dzielną osobą bo wiozła mnie w sumie 10 km do sklepu i z powrotem na wczasach nad jeziorem Sumin do miejscowosci Urszulin. Stary składak ledwo zipiał a ja bylam... na ramie i co najlepsze miałam pod tylkiem poduszke więc komfort zapewniony. Mama zawsze wie jak dbać o bezpieczeństwo - Małgorzata
Moja Mama wozila mnie do szkoły na starym niebieskim skladaku,ja oczywiście na bagażniku, chyba najzabawniejsza historia z tamtego okresu czasu to ta, kiedy spadlam z bagażnika i pękł mi gips,ktorym okalana byla moja skrecona wczesniej kostka. Dzis sama jestem Mama i dzis wiozłam mojego Syna na bagażniku na jego mini bmx-ie ubaw po pachy i dźwięk ścieranej detki- Bezcenny,tak,jak kazda chwila spędzona na rowerze - Natalia
Szalone jazdy w nieznane, w cudownych miejscach odpoczywane:-D - Aga
Tymczasem, miłego czytania.
Moja mama to z pewnością #rowerowamama. To zdjęcie zrobione przez fotografa w czasie pleneru w Trzebiatowie wisi w naszym salonie od kilku lat. Fotograf uznał, że mama jest kwintesencją małego nadmorskiego miasteczka lat 90. Nie pamiętam wprawdzie tego konkretnego popołudnia, ale pamiętam wiele innych dni - poranków i popołudni właśnie. Rano ja wsiadałam na swój mały rowerek, mama pakowała brata i siostrę na swoją damkę (siostrzyczka siadała w foteliku na bagażniku, brat na siodełku) i ruszaliśmy w drogę przez park do pobliskiego przedszkola. Mama prowadziła rower z maluchami, a ja pedałowałam dziarsko obok. W przedszkolu zostawał Piotruś z Marzenką i mój rowerek, a ja zajmowałam miejsce w foteliku (mama dbała o bezpieczeństwo, żadnego wożenia dzieci na bagażniku z kocem, musiał być specjalny fotelik). Jechałyśmy do szkoły, w której mama pracowała, a ja się uczyłam. Na kolanach trzymałam czerwony plecak z Kubusiem Puchatkiem, a mama przemierzała te kilka kilometrów przez nasze małe miasteczko do szkoły po drugiej jego stronie. Do dziś zresztą jeździ tam rowerem niezależnie od pogody. Czasem tylko zmienia rowery - latem wsiada na szosówkę z zielonymi oponami, zimą pokonuje trasę białą trekkingową damką. - Czesława
Tyle już lat minęło, a wspomnienia wciąż żywe i łezka się w oku kręci. Rower, mój pierwszy rower. Zbierałam na niego długo, do zielonej skarbonki-sejfu chowałam każdy grosz który znalazłam i który dostałam, głównie od cioci z Chicago za laurki wysyłane z każdej okazji. I pieniądze z SKO. Teraz dzieci już nie wiedzą co to, ale ja znów uśmiecham się do moich wspomnień o niebieskiej książeczce noszonej w piórniku i kolejce do wychowawczyni przed rozpoczęciem lekcji. Wreszcie nadszedł upragniony dzień, kiedy wybrałam całą kwotę z SKO, opróżniłam skarbonkę i wraz z mamą poszłyśmy do sklepu rowerowego. To było w Szczecinie, lata 80. Stał tam i czekał na mnie. Rower salto, niebieski z białym siodełkiem, piękny, wyjątkowy, mój. O taki http://inprl.pl/relikt/718/ Tej dumy kiedy z mamą i rowerem wracałam do domu nie zapomnę nigdy. I pomyśleć że teraz by mnie pewnie na takim wyśmiano. - Ania
Pomarańczowy BMX z białymi chwytami. Białe siodełko, dwa dodatkowe kółka. Pierwsze wyjście za bramkę. Droga pod górkę w stronę Wolińskiego Parku Narodowego. Jesteśmy z Mamą na szczycie. Dopina mi ochraniacze i kask. Biegnie ze mną trzymając za uchwyt. Nagle wpadam w drzewo. Mamo? Gdzie jesteś? Poprawiam sukienkę, dalej jadę sama. Pierwszy raz. Każdy następny już z Mamą na rowerze obok. Każdej wiosny, każdego lata. Dzisiaj jeździmy nadal, niestety często same, mieszkając daleko od siebie. Pomarańczowy BMX nadal stoi w domu. Przypomina o pierwszych krokach. "Nie przeszkodą jest pusty bak. Gdy kogoś szczerze kochasz, nawet rowerem do niego dotrzesz. " - Justyna
Moje wspomnienie nie ma lat kilka, minęła bowiem od niego chwilka. Wraz z mą mamusią podczas spaceru, Ja zapragnęłam dosiąść roweru, a że do domu było daleko postanowiłam wsiąść na cudzego. Rowery już mamy wypożyczone, a mama mówi : ''jesteśmy szalone!'' . Jedziemy przed siebie tak roześmiane, wspaniale jest widzieć szczęśliwa mamę... Tak jeździłysmy po mieście bez celu, mama nie chciała zeskoczyć z roweru... Nie patrząc nawet, która godzina w domu szukała nas cała rodzina.. A moja mama kiedy wróciła to stary rower wnet odkurzyła. Odtąd rowery pokochałyśmy i jeszcze bardziej się zbliżyłyśmy. Kocham tak bardzo moją mamusię za jej wspaniała szalona duszę - Sonia
Kiedy bylam mała moja mama nie mogła zaporowdzić mnie do sali zabaw czy zawieźć samochodem na wycieczkę za miasto. Rozrywka dla dzieci była ograniczona, a samochód miał mało kto. Dzieci bawily się gownie na podwórkach,trzepakach. Moja mama miała na wspólne spędzanie czasu inny pomysł.Jako że mieszkałśmy wtedy w małym miasteczku, mama postanowiła sama wyjąść przygodom na przeciw.Każdej soboty szykowałyśmy rano koszyk- ona ze smakołykami, ja z zabawkami i koc i ruszałyśmy w drogę na rowerach. Wkoło było sporo lasów i pól więc bez problemu znajdowałyśmy super miejsce do zabawy.Robiłyśmy pikniki, nieraz rozpalałyśmy ognisko, ziwdzałyśmy okolice, poznawałyśmy różne rośliny i ptaki. To był nasz czas. Minęo tyle lat a ja wciąż wspominam nasze wypady i już planuję kolejne...tym razem z moimi córkami. - Marta
Moje wspomnienie z mama i rowerem... był jeszcze brat Emoticono smile Także jeden rower, jeden kierowca roweru i dwoje pasażerów. Ja na bagażniku, brat w krzesełku na kierownicy . I tak jeździliśmy na działkę z mamą. 30 lat temu była to chyba jedna z najpopularniejszych atrakcji. teraz jak patrze na to z perspektywy tego, że sama jestem mamą i wożę synka w krzesełku, to podziwiam moją mamę, że miała siły i chęci, aby sama z dwójka dzieci, starą kozą jeździć za miasto na działkę. Tam pracować, a później powrót z marudzącymi dzieciakami. Godne podziwu. Wielkie brawa się należą mojej mamie - Monika
W byciu mam najfajniejsze jest to, że można być wróżką, która za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wyczarowuje dzieciom baśniowy świat. Nie potrzeba tu wcale drogich przedmiotów, wystarczy wyobraźnia i zwykłe przedmioty dnia codziennego by wyruszyć do świata bajek i niesamowitych przygód. Bycie mamą to przygoda sama w sobie, każdy dzień jest inny i niesie nowe wyzwania a tylko od nas zależy jak rozwinie się fabuła. Moim najpiękniejszym wspomnieniem z dzieciństwa związanym z mamą są chwile gdy "razem wyruszałyśmy w świat na rowerach". To oczywiście były zwykłe wycieczki do lasu ale mama potrafiła stworzyć wokół tych wycieczek taką aurę, że zawsze czułam się tak jak byśmy wyruszały w nieznane, ku przygodzie, do baśniowej krainy. To były niesamowite przeżycia i najpiękniej spędzony czas z mamą na łonie natury. Pakowałyśmy plecaki i wyruszałyśmy - ku przygodzie... - Ania
Moja mama to typowa rowerzystka, od 40 lat nie schodzi z roweru prawka nie ma, do pracy jeżdzi rowerem, w pracy jeżdzi rowerem, po pracy jeżdzi rowerem. 12 miesięcy w roku, bez względu na pogodę. I mówi, że bez roweru nie wyobraża sobie życia. A kiedy przez chwilę zdrowie podupadło na kilka dni, to pedałowała w domu. Bo tak na marginesie dodam, ze przez te 40 lat pracy była tylko RAZ na zwolnieniu przez 3 dni kiedy był mus konieczny. A moje wspomniania? Wstyd, bo ja z kolei w porównaniu do mamy to mało rowerowa. Jedynie z dzieciństwa mi się tak bardzo bardzo wyryło w pamięci... To było lato. Całą rodziną jak co kilka dni wybraliśmy się rowerami do lasu. Ja, o 6 lat starszy brat, mama i tato. Kilka km w jedną stronę. Najczęściej to była niedziela, bo oboje rodziców w domu. Kiedy już wracaliśmy pogoda nagle zaczęła się zmieniać, więc już pedałowaliśmy ile sił w nogach. Wpadliśmy na podwórko w ostatniej chwili, postawiliśmy rowery i ja - kilkuletnia wtedy, uciekłam pod starą gruszę. Mama krzyknęła, że w burzę nie chowa się pod drzewami, bym do domu biegła. W tym czasie moj brat wrócił do swojego roweru, by z bagażnika zabrać bluzę. Pociągnął ją w momencie kiedy ja przebiegałam obok. Rower przewrócił się prosto na moje nogi, dokładnie na stopy. Krzyk, płacz i co tylko Palce spuchnięte. Mieliśmy we wsi obok tzw. znachora. Czas to był, że auto mało kto miał, ale mama w tą burzę biegała i szukała, kto mnie do tegoż zawiezie. Znalazła. Pojechaliśmy. Pan, lat miał wtedy ze 100 wział moje maluteńkie paluszki stóp w swoje wielkie dłonie i zaczął nastawiać, bo okazało się, że są połamane. A mama mnie trzymała i tak bardzo mocno przytulała.... a później jakiś czas musiała nosić na rękach, bo chodzić nie mogłam i przekonywać do roweru... i do brata i to tak na prawdę najbardziej wyryte w mojej pamięci wspomnienie związane z rowerem i mamą... I chyba mojej mamy też Bo często wspomina ten dzień, kiedy przyjedzie do mnie swoją bordową strzałą taka z niej #rowerowamama· - Ewa
Rower to zwykle atrybut tatusiów, którzy montują i demontują (kiedy przyjdzie pora) dodatkowe kółka, biegają z przyczepionym do naszego "pojazdu" kijkiem i puszczają nas w świat kiedy przyjdzie pora! W moim przypadku było standardowo... Przygoda z mamą zaczęła się trochę później, a właściwie całkiem niedawno. Po fazie mojego dorastania i całkowitego niezrozumienia siebie nawzajem nagle odkryłyśmy ROWER! Niby odkrycie raczej średnie, bo każdy rower zna i każda z nas go używała. Odkryłyśmy jednak coś więcej - babski czas na wycieczkach, zwiedzaniu okolicy i piknikowaniu. Koniec czasu buntu, czas na rower i wspólne zrozumienie! - Ag
Ja mam bardzo aktualne wspomnienie. Moja Mama doskonale wie jak bardzo lubię rowery. Więc z ostatniej wycieczki do Holandii przywiozła mi specjalnie całą masę zdjęć z rowerami! Najlepszy prezent - blogerka Love Krowe
Jestem rowerową mamą i woziłam moje dzieci na rowerze, dwoje jednocześnie. Jedno z przodu (dziś na 15 lat), a drugie z tyłu (dziś ma 12). Nauczyła mnie tego moja koleżanka, mieszkająca wówczas w Holandii. Okazało się, że to był bardzo wygodny sposób podróżowania po Warszawie. Tak oczywisty, że nawet nie zrobiłam zdjęcia. - Aleksandra
Moja mama mnie nie wozilam rowerem ponieważ kiedyś się strasznie bała, za to teraz się przekonała do roweru i wozi moje:) kupiła przyczepkę i jeździ:) Ja wożę moją dwójkę w przyczepce i mam nadzieję, że kiedyś to będą dobrze wspominać:) - Weronika
Kiedyś mama wiozła mnie rowerem pod warszawą , jechałam na bagażniku i wkręciłam sobie stopę w szprychy, jak zwykle pierdoła ze mnie od dziecka, ale mama pocałowała w nóżkę i uratowała sytuacje - Asia
Ta jaaak!!! Pewnie, że woziła - najpierw w koszyku wiklinowym na kierownicy, później na bagażniku.
I to oczywiście ONA nauczyła mnie jeździć na rowerze - największa radocha była kiedy dzięki mamie udało mi się pocisnąć na pomarańczowej "UKRAINIE" mojego dziadka (bezcenne wspomnienia) - Aneta
Kiedy byłam mała (do 1 roku życia) moi rodzice mieli ogromny problem z tym, że nie spałam. Jednak szybko okazało się, że rowerowe "kiwanie" sprawia, że odchodzę w ciągu kilkunastu sekund. Mama zamontowała fotelik na swoim rowerze i codziennie robiłyśmy kilkunastu kilometrowe wycieczki, dzięki czemu mogła odpocząć od mojego płaczu, czerpiąc jednocześnie radość z jazdy i poznając okolice. Później mama kupiła mi mały rowerek i jeździłam nim po domu (do dzisiaj mi nikt nie wierzy, że miałam zaledwie 18 miesięcy jak nauczyłam się jeździć na dwóch kółkach). Dzięki pasji mojej mamy sama zakochałam się w rowerze i chciałabym móc jej to udowodnić. Robię codziennie po kilkanaście- kilkadziesiąt kilometrów, a dzięki rowerowi udało mi się bardzo szybko powrócić do zdrowia po ciężkiej chorobie (nawet mój lekarz był w szoku i mówił: "Michalina, widziałem cię na rowerze!". To wszystko dzięki mojej mamie i temu, że pozwoliła mi pokochać rower. - Michalina
Woziła mnie moja mama i babcia, woze i ja. Mój synek Staś uważa jazdę rowerem jak coś oczywistego - Aneta
Kiedy byłam mała, coś takiego jak foteliki dla dzieci nie było jeszcze znane. Ale to i tak nie przeszkadzało moim rodzicom przewozić mnie rowerem. Wozili mnie po mieście zarówno mama, jak i tata, każde na swój sposób. U mamy zawsze jechałam na bagażniku składaka, trzymając się siodełka. Tata natomiast sadzał mnie z przodu na ramie. Nie bałam się, a wręcz przeciwnie, uwielbiałam takie przejażdżki. Najbardziej lubiłam wracać z mamą z działki, bo był zjeżdżało się z górki, a po drodze było dużo ładnych ogrodów. - Joanna
Jak mialam 4 latka moja mama byla dzielną osobą bo wiozła mnie w sumie 10 km do sklepu i z powrotem na wczasach nad jeziorem Sumin do miejscowosci Urszulin. Stary składak ledwo zipiał a ja bylam... na ramie i co najlepsze miałam pod tylkiem poduszke więc komfort zapewniony. Mama zawsze wie jak dbać o bezpieczeństwo - Małgorzata
Moja Mama wozila mnie do szkoły na starym niebieskim skladaku,ja oczywiście na bagażniku, chyba najzabawniejsza historia z tamtego okresu czasu to ta, kiedy spadlam z bagażnika i pękł mi gips,ktorym okalana byla moja skrecona wczesniej kostka. Dzis sama jestem Mama i dzis wiozłam mojego Syna na bagażniku na jego mini bmx-ie ubaw po pachy i dźwięk ścieranej detki- Bezcenny,tak,jak kazda chwila spędzona na rowerze - Natalia
Szalone jazdy w nieznane, w cudownych miejscach odpoczywane:-D - Aga