Thursday 14 March 2013

Cycling the world - 9 million bicycles

Katie Melua's lovely long was an inspiration for my trip to Beijing and a mini-quest. Obviously, I was not going to count all the bicycles in this enormous city, but my goal was to picture various uses and ideas the Chinese give to their bikes.

>> WERSJA POLSKA PONIŻEJ / FOR POLISH SCROLL DOWN<<

The capital of China welcomed me with its legendary smog and rather depressing weather conditions. But hey, it was January so not really much of a difference to snow-and-mud-that-once-used-to-be-snow-covered  Poland. 

We rented some bikes from a small local bicycle rental company and set off for a series of short rides around the centre of Beijing. The city is packed with bicycles, both regular and electric ones. It offers not only wide cycle lanes alongside busy roads (and by busy I MEAN busy - 4 to 5 car lanes one way! In the very centre! With hardly any perdestrian crossings!) but also a cycle-friendly atmosphere on smallers streets. The friendliness is somewhat different to what we are used to though. There is no European "pardon" approach amongst both cyclists and pedestrians so this is fully your responsibility not to hit someone/get hit by someone. All the street users are perfectly aware of passing cyclists though and for me this is pretty enough to call the atmosphere friendly.

The Chinese do accessorize their bikes a lot but, again, in a different manner that the Europeans. They hardly care for their rides to look good (or even clean), they pay more attention to the practical side, which unfortunately results in a rather sad picture of bicycles that are dirty and run down (and the same apllies to the accessories). But one way or another, China loves its bikes and for that I salute its people


Piosenka Katie Melua była inpiracją dla mojej podróży do Pekinu, podczas której za zadanie postawiłam sobie zebranie dla Was przykładów na to, jak w praktyce wygląda "miasto 9 milionów rowerów". 

Pekin powitał mnie smogiem i niezwykle depresyjną pogodą - takie miałam wrażenie. Patrząc jednak z perspektywy czasu stwierdzam, że tak naprawdę niewiele się pod obydwoma tymi względami różnił od styczniowego Krakowa. I śmieszno, i straszno.

Poznawałam Pekin na rowerze dzięki małej lokalnej wypożyczalni, gdzie odbyliśmy serię pantomim, które miały zaowocować obniżeniem ceny wypożyczenia roweru (z nienajgorszym efektem, choć spodziewałam się lepszego). Na dłuższe przejażdżki wybierałam jednak metro - było tanie i - przede wszystkim - CIEPŁE, a jeśli się ma w perspektywie calusieńki dzień zwiedzania w ujemnej temperaturze, ten ostatni argument wygrywa ze wszystkim.

Udało mi się jednak przejechać się trochę po ulicach chińskiej stolicy, którą muszę uznać za miasto dość przyjazne rowerom. Właściwie każda większa ulica jest wyposażona w - naprawdę szeroką - część dla rowerów (współdzieloną z również szalenie popularnymi motorowerami i skuterami), a mniejsze ulice są pełne rowerzystów. 

Akcesoria rowerowe są bardzo popularne, ale - podobnie jak same rowery - są zazwyczaj w fatalnej kondycji. Pokrowców na siodełka, koszyki czy ocieplaczy na ręce używa niemal każdy, ale nikt nie zwraca uwagi na to, żeby były czyste, czy pozbawione dziur :) Ja jednak wolę holenderskie czy angielskie podejście..

Tak czy inaczej, Chińczycy naprawdę kochają swoje rowery i w związku z tym, chylę czoła! Krótki reportaż ze stolicy Państwa Środka poniżej..

































No comments:

Post a Comment