Z roku na rok zwiększa się liczba tych, którzy odrzucają absurdalną ideę "sezonu rowerowego" i, wzorem mieszkańców bardziej przyjaznym rowerom miejsc w Europie i na świecie, po prostu jeżdżą. Ja się do takich ludzi dumnie zaliczam, regularnie jeżdżę rowerem w zimie od co najmniej siedmiu lat i zamierzam namawiać do tego innych. Stąd mój pomysł na mini-poradnik "Jak się ubrać do jazdy w prawdziwy mróz". Jest wiele tego typu tekstów na temat jazdy w zimie, ale żaden z tych, na które się natknęłam, nie pochodził z miejsca, w którym temperatura minusowa osiąga wartości dwucyfrowe, więc jeśli macie ochotę dowiedzieć się, co miałaby na sobie Biała Czarownica gdyby w Narnii były rowery, czytajcie dalej.
1. DOBRE OKRYCIE
Na zdjęciu poniżej widzicie mój sławny płaszcz, który mam w szafie wyjątkowo długo. Płaszcz ten, o kroju i kolorze sprawiających, że człowiek wygląda w nim jak gigantyczna parówka, a czuje się tak, jakby miał na sobie kołdrę, należy do moich najcenniejszych, pancernych zabezpieczeń przed mrozem rodem z Narnii. Dobra, żartuję z tą kołdrą, ale płaszcz naprawdę daje radę nawet w największe mrozy. Jest długi (do kolan), zapinany na zamek i dodatkowo na zatrzaski oraz - co jest bardzo przydatne podczas jazdy na dwóch kółkach - ma podwójny zamek, który pozwala lekko rozpiąć go od dołu. Dzięki temu jest mi ciepło, ale nic nie krępuje moich ruchów.
Co najbardziej marznie w zimie? Ręce, stopy i twarz. Szczególnie, jeśli do mrozu dochodzi w pakiecie jeszcze wiatr. Niezwykle ważne jest, żeby dobrze zabezpieczyć te miejsca. Dlatego w czasach poważnych mrozów zakładam dwie pary rękawiczek (na zdjęciu powyżej widzicie obie warstwy). dwie pary skarpetek (w tym najlepiej jedne narciarskie) i owijam się ciepłym szalem lub kominem, który podczas jazdy podciągam aż pod oczy.
3. COŚ NA GŁOWĘ
Ciepła czapka, w razie potrzeby występująca w towarzystwie wełnianej opaski) plus nauszniki to mój ulubiony zestaw. Czasem nauszniki zastępuję dużymi słuchawkami - jedną z nich zawsze lekko odchylam, żeby móc słyszeć ruch uliczny. Jeżeli jest superzimno, do całości dodaję jeszcze kaptur. Nie ma prawa nie zadziałać.
4. DOBRE BUTY.
Zabezpieczenie palców u nóg przed zmarznięciem to, jak wspominałam wyżej, jeden z najważniejszych elementów stroju zimowego rowerzysty lub zimowej rowerzystki. Obok dobrych skarpet warto wyposażyć się w naprawdę ciepłe buty, wykonane z solidnych materiałów, które zniosą w miarę dobrze i niskie temperatury, i wilgoć. Buty nie mogą być za ciasne, inaczej nawet najbardziej okutane stopy zaczą marznąć natychmiast. Pamiętajmy, że w butach muszą komfortowo zmieścić nasze stopy w dwóch parach ciepłych skarpet. Ważne, by pamiętać o piaskowaniu i impregnacji butów - dzięki temu będą nam służyć dłużej.
Niezbyt grube, ale wykonane z dobrych, technicznych materiałów podkoszulki i getry będą naszymi najlepszymi przyjaciółmi w czasie panowania Białej Czarownicy. Osobiście lubię getry i legginsy dlatego często pod te właściwe zakładam dodatkowe - termalne właśnie. Dobrze uszyty termalny podkoszulek może natomiast z powodzeniem służyć jako zastępstwo jego letniej, bawełnianej wersji.
Na koniec warto pamiętać o takich akcesoriach, jak chlapacz (jeśli mamy do czynienia z mokrą nawierzchnią), wodoodporna torba, dzięki której nasze codzienne szpargały dowieziemy do miejsca przeznaczenia bezpiecznie oraz osłony koła i łańcucha, które pozwolą zminimalizować obecność plam z odprysków śniegu na naszym ubraniu.
Zanotowano? Skoro tak, na rower i w miasto! Powodzenia!