Izrael kojarzy się raczej z Biblią, niż z rowerzystami, jednak po
odwiedzeniu Tel Awiwu i Jerozolimy trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby
Jezus żył dzisiaj, do Jerozolimy wjeżdżałby nie na osiołku, ale na dwóch
kółkach.
Ruch rowerowy w Izraelu wydaje się rozwijać raczej nie dzięki istnieniu infrastruktury rowerowej, ale pomimo jej niedostatków. W większości miejsc nie istnieją dedykowane drogi dla rowerów, czy choćby osobne pasy na jezdni. Ogromna część rowerzystów korzysta z chodników, co w połaczeniu z wysokimi krawężnikami tłumaczy niezwykłą popularność rowerów górskich - zarówno nowych, jak i tych nadgryzionych zębem czasu. Drugim bardzo popularnynm typem jednośladów są... napędzane elektrycznie składaki. Logiczny wybór - w Izraelu warunki pogodowe sprzyjają poceniu się na rowerze, wspomaganie elektryczne jest więc wręcz zbawienne, jeśli chcemy tego uniknąć. Dodatkowo składany rower łatwo zabrać ze sobą na dowolne piętro lub znaleźć dla niego miejsce przy kawiarnianym stoliku.
W Tel Awiwie istnieje też popularna wśród jego mieszkańców miejska wytpożyczalnia rowerów. Miejskie jednoślady są zielone, mają sprytnie wymyślone miejsce na bagaż z tyłu, a wyglądem przypominają mi niezwykle komunijny rower mojej siostry
I na koniec kilka słów o najwspanialszych rowerowych miejscach, na jakie udało mi się natknąć w czasie mojej krótkiej wizyty. Po pierwsze - bulwar Rotschilda, wspaniałe miejsce w centrum Tel Awiwu, o rewelacyjnej atmosferze będącej ciekawym połączeniem elementów bliskowschodnich i europejskich. Dużo drzew, kawiarnie ukryte po obu stronach ulicy, ale i na jej środku oraz - co najważniejsze - dobrze oznaczona i niezwykle popularna droga rowerowa.
Drugie miejsce to promenada nad brzegiem Morza Śródziemnego. Szeroka, dobrze zbudowana, z mnóstwem miejsc do zatrzymania się i odpoczynku, o każdej porze roku pełna rowerzystów, którzy używają jej zarówno w celach rekreacyjnych, jak i transportowych. Z jednej strony mamy piękny port, z drugiej widok na starą jak świat Jafę, trudno w przelocie nie złapać okiem jakiegoś zachwycającego widoku. A to trafi się rybak stojący z wędką na skałach, a to windsurfer, a to pies biegnący plażą za rzuconą przez właściciela piłką.
Wracam do Izraela w maju. Przywiozę nową porcję opowieści i zdjęć. Czekam na sugestie!
Ruch rowerowy w Izraelu wydaje się rozwijać raczej nie dzięki istnieniu infrastruktury rowerowej, ale pomimo jej niedostatków. W większości miejsc nie istnieją dedykowane drogi dla rowerów, czy choćby osobne pasy na jezdni. Ogromna część rowerzystów korzysta z chodników, co w połaczeniu z wysokimi krawężnikami tłumaczy niezwykłą popularność rowerów górskich - zarówno nowych, jak i tych nadgryzionych zębem czasu. Drugim bardzo popularnynm typem jednośladów są... napędzane elektrycznie składaki. Logiczny wybór - w Izraelu warunki pogodowe sprzyjają poceniu się na rowerze, wspomaganie elektryczne jest więc wręcz zbawienne, jeśli chcemy tego uniknąć. Dodatkowo składany rower łatwo zabrać ze sobą na dowolne piętro lub znaleźć dla niego miejsce przy kawiarnianym stoliku.
W Tel Awiwie istnieje też popularna wśród jego mieszkańców miejska wytpożyczalnia rowerów. Miejskie jednoślady są zielone, mają sprytnie wymyślone miejsce na bagaż z tyłu, a wyglądem przypominają mi niezwykle komunijny rower mojej siostry
I na koniec kilka słów o najwspanialszych rowerowych miejscach, na jakie udało mi się natknąć w czasie mojej krótkiej wizyty. Po pierwsze - bulwar Rotschilda, wspaniałe miejsce w centrum Tel Awiwu, o rewelacyjnej atmosferze będącej ciekawym połączeniem elementów bliskowschodnich i europejskich. Dużo drzew, kawiarnie ukryte po obu stronach ulicy, ale i na jej środku oraz - co najważniejsze - dobrze oznaczona i niezwykle popularna droga rowerowa.
Drugie miejsce to promenada nad brzegiem Morza Śródziemnego. Szeroka, dobrze zbudowana, z mnóstwem miejsc do zatrzymania się i odpoczynku, o każdej porze roku pełna rowerzystów, którzy używają jej zarówno w celach rekreacyjnych, jak i transportowych. Z jednej strony mamy piękny port, z drugiej widok na starą jak świat Jafę, trudno w przelocie nie złapać okiem jakiegoś zachwycającego widoku. A to trafi się rybak stojący z wędką na skałach, a to windsurfer, a to pies biegnący plażą za rzuconą przez właściciela piłką.
Wracam do Izraela w maju. Przywiozę nową porcję opowieści i zdjęć. Czekam na sugestie!
No comments:
Post a Comment