Wednesday 22 June 2011

Rowerem w upał

Nie ma czegoś takiego, jak "za gorąco na rower". Nie ma i kropka. Nadużywając lekko terminologii stworzonej przez niejakiego E.T.Halla (łebski facet, wymyślił taką dziedzinę nauki jak proksemika, o więcej informacji zapytajcie wujka Gugla) mogę określić rower jako ekstensję ludzkich kończyn, a czy ktoś kiedyś słyszał hasło "jest za gorąco na nogi"? W każdym razie, jeżdżenie na rowerze, kiedy słońce przypala nam skórę i rozjaśnia włosy, jest o wiele lepsze niż poruszanie się pieszo. Dociekliwym, na pożarcie garść powodów:


1. Jest chłodniej. Na rowerze poruszam się szybciej niż pieszo, dzięki czemu szybciej przecinam powietrze, które w ten sposób mnie chłodzi. Wcale nie muszę zasuwać jak poparzona, wystarczy, że jadę. Przy okazji wiatr rozwiewa mi włosy. Kto ma długie włosy opadające na plecy, ten zrozumie, jakie to sympatyczne, takie rozwiewanie. Ponadto, moim ulubionym rowerowym gadżetem na lato jest spryskiwacz do kwiatków. Takie plastikowe ustrojstwo używane do kwiatków właśnie lub do spryskiwania prasowanej odzieży, doskonale służy też jako Letni Nanoszacz Substancji Chłodzącej na Skórę Rowerzysty/tki. Kiedy jadę, lubię sobie spryskać nogi i ręce wodą - wietrzyk wtedy przyjemnie je chłodzi. Nie ma porównania z dusznym, zatłoczonym autobusem czy tramwajem!

2. Jest szybciej. Nie ma nic gorszego niż wystawianie się na pełne słońce przez jakąś idiotycznie olbrzymią ilość czasu. Niezależnie od tego, gdzie się wybieramy, rowerem jest szybciej niż pieszo. W mieście również szybciej niż samochodem. No?!

3. Jest wygodniej. Kiedy idę i uwierają mnie buty (a w lecie to wcale częste), jestem w kropce. Mogę albo cierpieć w imię wypełniania społecznych oczekiwań, albo zdjąć buty, narażając się na głupie spojrzenia i niemożliwe do umycia pięty. Tymczasem, cierpiące stopy oparte o pedały łatwo ukoić, zdejmując buty i pedałując boso (jak wspominałam, nie polecam w razie konieczności częstego zatrzymywania się na światłach. Na trasie tynieckiej tymczasem - super). Poza tym, w wysokich obcasach wygodniej na rowerze niż pieszo. Tym bardziej w upał.

4. Jest poręczniej. Na rowerze nie muszę przewieszać siebie torby czy plecaka, który jeszcze dodatkowo grzeje. Mogę za to włożyć torbę do koszyka albo zapakować co potrzebuję do mojej torby przypinanej do bagażnika. Na rowerze mogę wieźć sobie butelkę oranżady, truskawki się nie pogniotą, mogę zabrać jedzenie na wynos z bary mlecznego Krakus i dowieźć je na bulwary bez obaw.

Na rowerze mogę sobie też przewieźć cokolwiek mi potrzebne do opalania się/pływania/korzystania z lata zgodnie z przeznaczeniem. A przecież mojej wielkiej, żółtej nadmuchiwanej kaczki-pontonu taszczyć pieszo nie będę. A Państwo?

3 comments:

  1. No dokładnie! Nic dodać nic ująć:) A gdy mnie pytają: "jak możesz w takich butach (że niby w szpilkach) na rowerze jeździć?", to ja się zawsze dziwię - przecież wygodniej jeździć, niż w tym chodzić:D

    ReplyDelete
  2. też tak uważam :) ja się zastanawiam natomiast, jak można przebierać się na rower w lucrowe spodenki

    ReplyDelete
  3. Wczoraj wróciłam do domu padnięta, bo jednak upały mocno odczuwam, ale - było super! :D A jeszcze lepiej mi się zrobiło, jak zobaczyłam napełniony ludźmi tramwaj - jak dobrze, że ja tak nie muszę ;)

    ReplyDelete